Idziemy
dziś sobie najspokojniej w świecie po osiedlu, gdy nagle zaczepia
nas chłopak, którego widzę po raz pierwszy: OOO. TO NUKA?
SŁYSZAŁEM O NIEJ! Tak. Wszyscy już słyszeli.
Przestało
mnie już dziwić, że obcy ludzie krzyczą z drugiego końca
chodnika "CZEŚĆ NUKA!", albo wręcz przeciwnie - omijają
nas szerokim łukiem, czekają na początku schodów aż zejdziemy,
czy biorą swoje psy/dzieci na ręce i przenoszą z dala od nas. A my
przecież tylko mamy taką groźną minę i mały móżdżek. Kiedy
zabrałam ją pierwszy raz na spotkanie osiedlowych psiarzy omal nie
złamała nosa jednej z właścicielek (pomimo, że oczywiście
zdążyłam uprzedzić o jej niekontrolowanym okazywaniu miłości).
I chyba się jakoś szczególnie nie polubiliśmy. Ani my. Ani nasze
psy. Bo nie wiem, czy wiecie, ale psy również mają swoje sympatie
i antypatie. Chociaż wydaje mi się, że Nuka dzieli raczej znajome
czworonogi na te, które bezgranicznie kocha i te które są jej
obojętne i jeżeli akurat nie ma w pobliżu tych które kocha, to
może się pobawić. Ale nie za długo, bo się irytuje. U psów
sprawdza się także powiedzenie "od pierwszego wejrzenia".
Ale o tym innym razem. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz