09:51

Ślub w lutym? Czemu nie



Kiedy piszę dla Was ten wpis jesteśmy już w drodze do Lublina. Weekend spędziliśmy na dalekim wschodzie, prawie pod Ukraińską granicą, a dokładniej w mieście Tyszowce - na ślubie mojej siostry, na którym pełniliśmy z Łukaszem rolę starszych drużbów. Pamiętam jak pięć lat temu Rafał zapytał mnie czy może zabrać moją siostrę na randkę. Długo do mnie nie docierało, że te kilka lat tak szybko minęły, a moja mała siostrzyczka wychodzi za mąż. Cieszyłam się bardzo, że to właśnie nas wybrali na starszych. Ślub w zimie? Wszystko wyszło rewelacyjnie!

Mały, bardzo klimatyczny kościół, dopełnił piękną atmosferę jednego z najważniejszych dni w życiu Młodych. Historia tamtejszej parafii sięga prawdopodobnie 1424 roku. Kościół został wybudowany około 1800. Nie przeszkadzała nam nawet temperatura, chociaż w środku było jeszcze zimniej niż na dworze, a podczas mówienia leciała para z ust. W sobotni poranek Łukasz z Panem Młodym rozstawiali jeszcze w kościele lampiony i nie chcąc zadeptać umytej już posadzki biegali po kościele boso. Podobno temperatura podłogi wynosiła minus milion. ;)

Wesele odbyło się w przepięknym domu weselnym Szewska Pasja. Jako fotograf ślubny jadłam w na prawdę wielu miejscach, ale tamtejsza kuchnia skradła mi serce. Dania były przepyszne a obsługa przemiła! W tamtych stronach za przypięcie kotylionu/bukieciku do marynarki bądź sukienki, goście weselni do koszyczka wrzucają starszym pieniążki. Czy ktoś z Was zna ten zwyczaj? My spotkaliśmy się z nim po raz pierwszy.

Większość młodych par decyduje się na ślub wiosną lub latem. Chcę Was przekonać, że warto wziąć pod uwagę też te zimniejsze miesiące. Organizacja ślubu jest wtedy o wiele łatwiejsza, nie ma długiego oczekiwania na salę, orkiestrę, fotografa czy operatora kamery. W niektórych miejscach można liczyć na zimowe zniżki i rabaty. Możemy być też pewni, że pod wpływem upału nie spłynie nam makijaż. Biorąc ślub w okresie około świątecznym nie musimy martwić się o dekoracje, wystarczą ubrane choinki i zapalone świece. Śnieżna atmosfera doda bajkowego klimatu.

W poniedziałek w nocy przyjechaliśmy na chwilę do naszych kotów, które zostały pod opieką Przemka - dziękujemy! Oczywiście od progu zgłaszały swoje żale i pretensje, że dopiero się pojawiliśmy. Zaraz po ich nakarmieniu wyjechaliśmy do rodziców Łukasza po psa. I Nuka i rodzice nie kryli radości, że już ją zabieramy. Podczas tego krótkiego pobytu zdążyła zbić półmisek, wyjeść całą wędlinę, uciec na ulicę i zjeść szczotkę do butów. Więcej szkód na szczęście nie było, chyba że resztę przemilczeli. ;) Nuce towarzyszył pies rodziców Łukasza - wielki owczarek niemiecki Leo. Od rana do wieczora bawiły się razem, biegały po podwórku i przewracały kwiatki w salonie.

6 komentarzy:

  1. Kasia, jak Ty fajnie piszesz! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak brałam ślub w maju było 13 stopni i gigantyczna ulewa ;) Wszystkiego najlepszego dla młodych na nowej drodze życia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie mimo wszystko atmosfera była niesamowita! :) Mi się marzy ślub w grudniu :)

      Usuń
  3. Moi rodzice również brali ślub zimą, było to 27 lat temu. :)wszyscy wspaniale ten dzień wspominają i jeszcze nigdy nie słyszałam negatywnego słowa przez to, że była to zima. Mają cudowne zdjęcia z sesji i tak jak wspomniałaś, śnieg dodał bajkowego klimatu.
    Pozdrawiam gorąco, Agatkapomadka.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo Tyszowce! Wychowałam się w Zamościu i Tyszowce kojarzę z opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger