00:45

Pomidorowa

Pomidorowa


Puściłam gaz i postanowiłam pożegnać się z życiem. I wtedy moja mama zawołała „Agnieszka” czy tam „Agusiu, zupa na stole.” I ja wyjęczałam umierającym głosem syreny „Ale jaka?”. I usłyszałam z kuchni: „Pomidorowa”.

Postanowiłam przed śmiercią jeszcze zjeść jeden posiłek i jakoś mnie ta zupa na tyle wzmocniła, że do tej pory żyję.”

Agnieszka Osiecka

Rozpadam się. Najpierw na trzy: na to co myślę, na to co czuję i na to co mówią, że powinnam robić. A później to już idzie lawinowo. Obejmuję rękami ramiona i staram się przytulić tego dzieciaka, który mieszka w moim ciele i jest tak koszmarnie wrażliwy. Chociaż najchętniej wyjęłabym go z siebie i sprała mu tyłek za to co mi robi. Ale. Dzieci się nie bije.

Nie liczę razów, kiedy podniosłam się z ziemi, otrzepałam i ruszyłam do przodu, tylko po to żeby znowu upaść między pokojem a kuchnią. Dni mijają, a ja tkwię jak w jakiejś bańce, mijam uśmiechniętych ludzi i im zazdroszczę, zapominając, że pomiędzy uśmiechem a szczęściem nie ma znaku równości.

Łatwiej jest puścić smutny rap niż wziąć się w garść i coś z tym smutkiem zrobić, Bonson jest mi więc przyjacielem. Ale kiedy jest mi już tak naprawdę, naprawdę smutno robię sobie makijaż i ubieram się w najlepsze ciuchy, bo mam świadomość, że jak się w takiej chwili zawinę w kołdrowe burrito i wezmę urlop na żądanie to mogę już nigdy nie wstać. A potem już nie wiem czy to moje udawanie szczęścia to z pewnością nadal udawanie.

Jakaś część mnie kocha życie. Tak bez granic, aż chce się o tym krzyczeć. Głośny śmiech, rozmowy do rana, spacery, psy i fotografię. I tylko nie umie się tym cieszyć wystarczająco wdzięcznie, bo ta ciemniejsza strona jest cwana. Daje złudzenie, że pogrążanie w smutku to wytchnienie. Nawet jeśli rzeczywiście - to tylko na chwilę. Słuchanie smutnych piosenek i czytanie o tragediach zapewnia „nie tylko Ty tak masz!”, ale sprawia, że Twój magazyn nieszczęść stale się rozrasta.

Mam to szczęście, że spotkałam na swojej drodze ludzi, którzy pomagają mi wrócić do życia, kiedy ja tego życia już nie chce. Kiedy wydaje mi się, że czegoś nie przeskoczę, nie przeżyję, że dalej jest już ściana i tylko koniec, to dostaję wiadomość, telefon, to może być cokolwiek. Jak ta pomidorowa Osieckiej.

Kiedy ktoś mi mówi, że nie chce mu się już żyć, potrafię godzinami mówić o tym, dlaczego życie jest piękne i że można być szczęśliwym, tylko trzeba zrzucić ten smutek, postawić na szczęście i dać sobie pomóc. I teraz już rozumiem, dlaczego mam magnes na nieszczęśliwych ludzi. Wydawało mi się, że jeśli pomogę komuś będzie mi lepiej, bo teoretycznie wierzyłam we wszystkie te swoje wywody o super stronach życia. Ale to tak nie działa. Ktoś mi to już dawno temu tłumaczył, wysyłając wers „Aleja nr 6 grób nr 4”: „Pomagał innym przezwyciężyć cierpienie, a sam tracił wewnętrzną nadzieję.” Ale musiałam dorosnąć żeby zrozumieć. Nie da się kochać ludzi, nie kochając siebie.

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger