Co
Cię nie zabije to Cię wzmocni? Kto tak powiedział? Co mnie nie
zabija to rozkłada na części, ale z pewnością nie wzmacnia.
Kiedy ktoś mi mówi, że cierpienie uszlachetnia we mnie budzi się
sprzeciw. Każdy z nas ma swoje ochronne warstwy, które z biegiem
czasu są z nas zdzierane. Czasem mam wrażenie, że świat dociera
już do rdzenia moich uczuć, a potem okazuje się, że jestem w
stanie znieść jeszcze więcej i jeszcze więcej. I znoszę. Ale z
bólem nadal oswajam się powoli. Najgorsze lato w moim życiu
dobiega końca. Wychodzę z niego poobijana i pozdzierana. Jak nigdy
czekam na jesień. Mam w sobie wiarę, że wraz z nią przyjdzie
ukojenie.
Chociaż
nie zdarza mi się to już często nie jestem w stanie przewidzieć
kiedy znowu pęknę. Wiecie co jest w stanie pozbierać mnie z
podłogi, kiedy wyję za dzieckiem wbijając paznokcie w ramiona?
Kiedy wydaje mi się, że ten ból się nigdy nie skończy? Myśl, że
w tym czasie ktoś zabija całkiem ZDROWE dziecko. Takie mogące żyć
i cieszyć się tym życiem. Myśl o wczesnoporonnych tabletkach zamawianych przez internet, branych w domu, nielegalnie. Myśl o tabletkach "po". Myśl o tym, że ludzie idą do łóżka
dla przyjemności, a potem pozbywają się PROBLEMU dla wygodnego
życia. Myśl, że to dzieje się całkiem blisko. Ta myśl mnie
paraliżuje. Sprawia, że czuję się bezsilna. Moja rozpacz nad moim
jednym dzieckiem, które nie miało szans na przeżycie wydaje mi się
wtedy tylko kroplą w morzu tragedii rozgrywającej się każdego
dnia. Jak mam Ci pomóc ocalić dziecko? Mogę tylko spróbować.
Jeżeli kiedykolwiek staniesz przed taką decyzją. Jeżeli Twój
facet każe wybierać Ci między sobą a dzieckiem. Jeżeli ktoś z
bliskich będzie w takiej sytuacji. Pomyśl o tym, czym teraz się z
Tobą dzielę.
Wiesz
co zrobiłam, kiedy zobaczyłam Nelę? Byłam sama, w nocy, w
szpitalnej łazience. W wielkim szoku, ale doskonale pamiętam to co
wtedy zrobiłam. Policzyłam jej paluszki. Może trzy razy, może
pięć. Liczyłam w kółko. Miała pięć paluszków w swojej
maleńkiej dłoni. Byłam w 12 tygodniu ciąży, ale jej rozwój
zatrzymał się w 8-9 tygodniu. 8 tygodniowy płód miał buzię,
brzuszek, rączki, nóżki i pięć paluszków w każdej dłoni. A
teraz jeszcze raz mi powtórz, że to nie było dziecko. Ostatnio
usłyszałam, że ktoś zrobił badania prenatalne, bo w razie gdyby
wyszło coś nie tak to po co mu taki KŁOPOT. Kłopot? Czułam jakby
mnie ktoś strzelił w twarz.
A
czy jesteście świadomi, że badania prenatalne opierają się na
statystykach? Nawet jeśli dostaniecie kilkadziesiąt procent szansy
na urodzenie chorego dziecka, ono może być zdrowe. W Islandii 100%
kobiet decyduje się na usunięcie dziecka, po przeprowadzeniu badań
prenatalnych dających 85% dokładności, że dziecko ma Zespół
Downa. Bo w tym kraju to norma. "Pozbyliśmy się zespołu Downa
ze społeczeństwa" - to słowa Kariego Steffansona, genetyka.
Nikt się nie zastanawia, czy robi dobrze, bo tak robią wszyscy. Czy
Polaków też to czeka?
Lekarz
dwa razy dopytywał czy na pewno nie zdecyduję się na badania
prenatalne. "Czy te badania będą mogły pomóc dziecku?"
- zapytałam w końcu. "Dziecku nie." - usłyszałam w
odpowiedzi. Skoro lekarz, osoba kompetentna, wzbudzająca zaufanie
(Na początku przygody z lekarzami, bo po jakimś czasie
przekonujecie się sami, że nikomu się nie powinno ufać.) daje mi
jasno do zrozumienia, że jeśli coś wyjdzie nie tak to wyskrobiemy
i po temacie, to dlaczego mam myśleć, że to jest złe? Jeżeli nie
mam moralnego kręgosłupa, wpajanego od dziecka, dlaczego mam nie
posłuchać lekarza? Który przecież po to tam siedzi, żeby mnie
chronić. Mnie i DZIECKO!!! Dla mnie było jasne, że choćby było
śmiertelnie chore to ja je urodzę. Ale ja wierzyłam. Wierzyłam,
że dziecku nic nie jest. Tego dnia, gdy dowiedziałam się, że
noszę martwe dziecko, mieliśmy kupić wózek. Czekaliśmy tylko
żeby dowiedzieć się, czy nie potrzebujemy większej bryki, bo może
to bliźniaki! Myślałam, że miłość wystarczy. Że dziecko
trzeba tylko chcieć i kochać. Więc chciałam i kochałam. Ale
nasza miłość nie wystarczyła. Tak samo jak Twoje niechcenie nie
wystarczy, żeby go nie mieć. A idąc z kimś do łóżka świadomie
bierzesz na siebie odpowiedzialność za człowieka, którego możecie
stworzyć. Nie ważne czy chcianego, czy nie. Czy chorego, czy nie.
On ma prawo do życia.
Tabletki,
które dostałam na wywołanie poronienia (bo mój organizm nie
ogarniał jeszcze długo, że dziecko nie żyje), to te same, które
bierze się w przypadku planowanej aborcji. Czułam pustkę. Czułam
się tak, jakby ktoś wydarł część mnie. Nadal to czuję. Już
nie zawsze, ale nadal mi się zdarza. Wstając rano. Idąc do sklepu.
Jadąc autobusem. Noszę tę pustkę. Jak to jest czuć po nich
ulgę?! Nie mów mi jeżeli zabijesz swoje dziecko, ale jeżeli
jeszcze możemy mu pomóc napisz. Powiem Ci gdzie je oddać, co
zrobić i pomogę wszystko ogarnąć. Ty tylko pozwól mu żyć. Na
chwilę zapomnij o sobie.
My
za często myślimy o sobie. Czekając na badania genetyczne, miałam
przeczucie, że to właśnie Zespół Downa był przyczyną obumarcia
ciąży. I wiecie co? Na początku się bałam, że jeżeli to
właśnie ta wada to już nigdy nie zdecyduję się na dziecko.
Głupia ja. Człowiek się boi nieznanego. Niewygodnego. Takiego co
to nie pasuje do obecnie panujących norm. Ale kto powiedział, że
nasze normy są dobre?!
Wada
Neli była zupełnie inna, przypadkowa i nie dziedziczna. Z taką
wadą rodzi się 1-2% dzieci, które przeżywają do maksymalnie 5
miesiąca. Gdyby to był Zespół Downa to byłoby większe
prawdopodobieństwo, że byłaby z nami. Dlatego nie mów mi, że
dobrze, że się tak stało. Dobrze, że nie urodziłam chorego. Bo
nawet nie wiesz ile oddałabym żeby nasza dziewczynka nadal
rozwijała się w moim brzuchu. Właśnie teraz zaczynałabym ją
czuć.