12:15

Wszyscy jesteśmy szczęściarzami


Wdzięczność to coś czego totalnie nie praktykowałam. Odkąd pamiętam byłam raczej marudą, narzekającą na wszystko i szukającą przysłowiowej dziury w całym. A jak się wystarczająco długo drąży to uwierzcie - dziurę idzie znaleźć we wszystkim i to taką, że hoho. Długo zajęło mi odkrycie, albo może zrozumienie, że to do niczego dobrego nie prowadzi.

"Znajdź sobie biuro, czasem chciałabym posiedzieć sama w domu" - wierciłam dziurę w brzuchu mężowi. I serio, nie wiem co mi przeszkadzało w tym, że pracował w domu. Dzisiaj cieszę się, że zawsze możemy pogadać, kiedy potrzebuję mogę się przytulić, a ostatnie miesiące to już w ogóle, nie wiem jak poradzilibyśmy sobie chociażby z psem gdyby nie pracował w domu - szczególnie w maju, kiedy cały przeleżałam w szpitalu. Teraz wiem, że to nie chodziło o niego, o to, że nie wychodzi na kilka godzin dzień w dzień. To zawsze chodziło o mnie. Albo herbata. ILE można pić dziennie herbat?! I zrób herbatę, zrób herbatę. Nie wiem dlaczego wstawienie elektrycznego czajnika i zalanie wrzątkiem herbaty stanowiło dla mnie taki problem. A i jeszcze cukier i cytryna. I zawsze albo przesłodziłam albo dałam za mało cukru. To sam sobie zrób następnym razem. Tak teraz myślę, że może to depresja. Bo takie codzienne, proste czynności były dla mnie jak wejście na Mount Everest w skarpetkach. Teraz się wzruszam, kiedy zaparzam trzecią herbatę. Już nie słyszę, że za mało słodka. Chyba też się czegoś nauczył. :)

Dzisiaj jestem inną mną. Wiadomo, każdy się zmienia. Ale ja zmieniłam się tak totalnie, że jak wspominam starą siebie to jest mi za nią wstyd. I trochę mi jej szkoda, bo zmarnowała wiele lat. Codziennie wstaję i myślę "wow! jestem szczęściarą!" - budzę się obok faceta, którego kocham i który kocha mnie, w nogach leży pies, po drodze do łazienki na korytarzu wita mnie zaspany kot, a kiedy robię herbatę miauczeniem przypomina o napełnieniu miski drugi. Jemy leniwe śniadanie na obiad, obiad na kolację, kolację kiedy wszyscy normalni ludzie już śpią. A jak nie chce mi się gotować to zamawiamy pizzę i też jest dobrze. Taki dom chciałam. Taki stworzyliśmy. I serce mi się łamie na myśl o tym, że mogłam to wszystko stracić - bo szukałam czegoś czego nie ma.

Trudno nauczyć się wdzięczności, jeśli nie ma się jej w sobie. Mi to przyszło w bólach, bo czasem żeby coś na prawdę docenić trzeba to stracić, ale tak, że potem ledwo się stoi na nogach. Nie wiem czy byłabym gorszą matką, gdyby dane mi było urodzić pierwsze dziecko. Nie wiem czy byłabym wystarczająco dobra dla drugiego. I wciąż mam wątpliwości jaką mamą będę teraz. Ale to co wiem na pewno teraz to, że jestem wdzięczna za każdy dzień. Za każdą garść tabletek, które łykam wieczorem. Za każdy zastrzyk, który robię sobie w brzuch, bo każdy z nich to znak, że się udało, że minął kolejny dzień i jest dobrze. Zbieram je w pudełeczku. Pamiętam jak wrzuciłam tam pierwszą strzykawkę i nie mogłam się doczekać aż będzie ich więcej, teraz muszę rozejrzeć się za większym pudełkiem. Jest ich już na pewno ponad dwieście. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że zrobię sobie zastrzyk w brzuch popukałabym się w czoło. Sama. Wbiję igłę w brzuch. No way. A to już tyle miesięcy. Nie wiem na ile pomagają zastrzyki, bo dostałam je profilaktycznie, może w ogóle nie musiałabym ich brać i wszystko byłoby dobrze. Wolałam nie sprawdzać. Na pewno robią mi dobrze na głowę. ;) 

I wiecie co? Myślę, że wcześniej, na każdym etapie życia, też mogłabym być szczęśliwa - gdybym tylko potrafiła docenić to co mam i nie szukać tego czego nie tylko nie mam, ale czego nie ma w ogóle. I nie tęsknić do tego co było, pogodzić się z tym, że odeszło. Wszyscy jesteśmy szczęściarzami, musimy tylko to odkryć.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger