11:32

Większe prawo mniejszych psów



          Kiedy prowadzi się na smyczy pogromcę małych piesków, radar na nieodpowiedzialnych właścicieli puszczających samopas swoje miniaturki zawsze ma się na automacie. Z daleka więc dostrzegłam małą białą kropkę sięgającą trochę ponad trawę. Daliśmy czas opiekunce, która znajdowała się kilka metrów od psa, na jego zabranie, jednak oprócz poklepania się po udzie nie ruszyła się z miejsca. Mały biały piesek widocznie wywąchał już wszystko co miał wywąchać, bo zaczął właśnie radośnie podążać w naszym kierunku. Kucnęłam więc między swoim psem, a tą puchatą kulką, żeby uniknąć tragedii. Wreszcie pani ruszyła! Krzycząc w stronę kulki: "Tylko się nie kładź! Tylko się nie kładź! Bo się pobrudzisz..."

          Co w zupełności odebrało mi ochotę na zwracanie uwagi i tłumaczenie, że gdyby ten pies podbiegł do naszego to wróciłby raczej bardzo ubrudzony. Jeżeliby wrócił. Czasem nie warto wdawać się w dyskusję. Widząc, że właścicielka chce zabrać swojego odwróciłam się już do Łukasza i Nuki. Małe białe podążyło jednak za mną. Czekającej dotąd ze stoickim spokojem Nuce puściły nerwy, kiedy ta półtorakilowa kulka zaczęła ujadać na nią z tak bliska. Z refleksem godnym superbohatera zlapałam ją za pysk. Ale co jak w końcu nie zdążę?

            Nie mam nic przeciwko małym pieskom, jak i nie mam nic do puszczania psów luzem, jeżeli tylko właściciel jest w stanie psa awaryjnie, w każdej sytuacji odwołać. My nie jesteśmy, dlatego Nuka chodzi na smyczy, a wolno biega jedynie na zamkniętym terenie. W imię zasady panującej na osiedlu "mój piesek może wszystko, bo jest mały" prawie wszystkie maltańczyki, yorki i inne mikruski mają pełną swobodę na spacerach. Gdyby jeszcze trzymały się z daleka, przymykałabym oko. Ale dlaczego to my, właściciele większych psów, mamy przystawać, obchodzić naokoło i szarpać się z własnymi psami, kiedy wystarczyłoby wziąć taką kulkę na smycz i wszyscy spacerowalibyśmy obok siebie bezpiecznie.


2 komentarze:

  1. Ah... niestety takie jest życie... ja już nawet nie łudzę się, ze ktoś odwoła takiego psa, tylko przekierowuje Donnera na siebie i odchodzę w inną stronę. Trudno. Już abstrahuję od tego, że Donner mógłby mu coś zrobić, ale nawet taka głupia sytuacja że rozgniecie go lub odrzuci kagańcem i tragedia gotowa. Niestety... póki małe psy będą kupowane jako lalki dla dzieci i ozdoby do salonu - to nic się nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadłam kiedyś na genialny pomysł, że przez osiedle będziemy przechodzić w kagańcu. Szybko jednak doszło do mnie to, że przecież gdyby taki maluch właśnie podbiegł i dostał kagańcem to też skończyłby źle. :( Najgorzej, że całe nasze uspakajanie się, chodzenie naokoło psów i w ogóle cała praca nad tym żeby Nuka potrafiła przejść koło małego psa ze spokojem, legnie w gruzach w momencie gdy podbiega nam pod nogi taka mała kulka. Wiadomo, że wtedy nie jestem w stanie pokazać psu, że jestem całkowicie spokojna i nic się nie dzieje, tylko muszę ją albo ściągnąć na krótko albo wziąć między nogi. Na początku się przejmowałam, że nie jestem w stanie opanować własnego psa, ale na prawdę, mogę zrobić z nią wszystko, jeżeli tylko pies jest w bezpiecznej odległości i nie podbiega z jazgotem pod nią, a to już nie jest normalna sytuacja. Zawsze kiedy widzę mniejszego psa, albo dziecko, któro może się jej bać (ze względu na wygląd, bo dzieci akurat to ona kocha) to sama pierwsza schodzę i nie rozumiem jak ktoś może nie myśleć podobnie. Już nie patrząc na to, że denerwuje mojego psa, a mnie naraża na szarpanie się z nią, to przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo tego małego pieska.
      Pozdrawiam i życzę samych spokojnych spacerów i mądrych opiekunów spotykanych maluchów! :D

      Usuń

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger