17:20

TO NASZ OSTATNI SPACER, czyli metody wychowawcze w ciąży


Są momenty kiedy przymykasz oko na wszystkie metody wychowawcze jakie podsunęła Ci znajoma behawiorystka i jesteś w stanie zrobić dla psa wszystko, byle tylko ruszył się z miejsca. Na przykład jak autobus odjeżdża za 15 minut, masz wizytę u lekarza za pół godziny i wstałaś specjalnie wcześniej żeby pies pospacerował dłużej. Albo jak tak Cię ścięło, że jak nie położysz się zaraz już to umrzesz temu psu na kostce pod blokiem. I to wcale nie alkohol. Mówisz więc swojemu upartemu psu różne dziwne rzeczy. Nadal nie reaguje, za to macie już zbiorowisko gapiów, ale właściwie jest Ci wszystko jedno, byle tylko kundel zaczął podążać w stronę domu.

Trochę ją sobie tak źle wychowaliśmy, a trochę to zasługa przeszłości na gigancie. Coraz częściej mam wrażenie, że nikt jej nie wyrzucił. Myślę, że po prostu znudzili jej się starzy i któregoś dnia sobie wyszła. A my jej odebraliśmy wolność, więc teraz się buntuje. Na początku kiedy nie chciała iść do domu skakała na nas, łapała za torbę, siatkę, smycz, cokolwiek co mieliśmy w ręce. Zobaczyła jednak, że za każdym razem odwracamy się wtedy i nie reagujemy, więc obrała inną taktykę. Od tamtej pory, gdy trasa spaceru nie idzie po jej myśli kładzie się na ziemi. Czasem pomagało kiedy udawałam, że idę tam gdzie chce, robiłam kółko w miejscu i mogłam udać się w wybranym kierunku. Teraz już nie ma tak łatwo.

Wyłożyła mi się najpierw przy placu zabaw. Według poradników, których pochłonęłam już kilkadziesiąt powinnam niewzruszenie oddalić się od niej i zaczekać aż zacznie mnie szukać. Gdybym się oddaliła, wcześniej odpinając smycz, szukałabym to ja jej. Więc najpierw przypięłam smycz do siatki placu i powolutku oddaliłam się za najbliższy blok. Policzyłam do dwudziestu. Wróciłam. Myślisz, że się ruszyła chociaż?

Po powrocie od lekarza wyszłyśmy znowu. Chociaż byłam bardzo zmęczona, szczególnie, że dwa autobusy z rzędu nie przyjechały. Kiedy jesteś sama w domu z psem, ciąża to nie wymówka. Nie ma przeproś. Miałam tylko nadzieję, że teraz wychodzimy na szybkie siku, ja wracam do łóżka, a jak już zregeneruje siły to wieczorem wyjdziemy na wybieg (albo Łukasz wyjdzie <3 ). Już, już zmierzałyśmy w stronę bloku, gdy podeszła do nas mała dziewczynka. Wytłumaczyłam z której strony podchodzi się do pieska, gdzie można go głaskać i jak ma na imię. Nuce spodobało się tak bardzo, że znowu postanowiła się położyć. Dziewczynka odeszła, ja zostałam z leżącym psem. Mówię "no chodź!" Zerwała się na nogi. Ja zdziwiona, ale ucieszona. Okej, idziemy! Okazało się, że za mną stał inny pies i już po chwili leżała znowu.

Niby to nic takiego, pewnie pomyślisz, że wystarczy pociągnąć za smycz, kazać jej wstać i wrócić do domu. Nasz pies jest po prostu cholernie inteligenty i z nią nie ma tak lekko. Wcześniej mało wychowawczo brałam ją pod pachę i stawiałam na nogi. Zazwyczaj wtedy już nie stawiała oporów. Teraz, ze względu na ciążę, nie mogę dźwigać, więc zostało mi tylko zapobieganie takiego zachowania, czyli rozglądam się za psem do którego chciałaby podejść i zwracam jej uwagę na siebie, zanim się położy. Dzisiaj nie zdążyłam. Już tak bardzo chciało mi się do domu, psu się bardzo chciało zostać. I co robić?

"Chodź to Ci coś dam". Oczywiście, że w takiej sytuacji akurat nie mam nic. Jak coś mam to raczej udaje mi się zapobiec takiemu zachowaniu. "Chodź, zobacz gdzie jest Jerzy". Na początku pomagało, teraz już wie, że oszukuję i wcale Jerzego nie ma tam gdzie mówię, że jest. "To jest nasz ostatni spacer, obiecuję". Obiecanki, cacanki. Przecież ani nie zostawię jej na środku osiedla, ani nie odwiozę pod bramę schroniska.

Mnie już bardzo mdli i ogólnie to bym sobie może znów zemdlała. Wtedy się ruszy? Albo chociaż ktoś ją za mnie przeciągnie pod dom, a ja się wreszcie będę mogła przespać. Nagle mam! Mama mia! Podnieść nie podniosę, ale przecież jak uszczypnę w tyłek to z pewnością wstanie! Uszczypnęłam.... więc mnie ugryzła. Lekko, bo lekko, ale wstała od razu. Nawet się na mnie nie spojrzała. Na trzy psy, które mijaliśmy też nie. Słowem się do niej nie odezwałam. Sama ogarnęła, że przegięła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger