08:50

Poświęć się dla spełnienia marzeń


Uczymy się przez całe życie. Każda praca, nawet ta Twoim zdaniem nic nie znacząca, niesie ze sobą ogromne wartości. To co dziś nazywasz poświęceniem, jest Twoim wkładem w przyszłość o jakiej marzysz.


Pierwsze w życiu pieniądze, zarobiłam zrywając maliny w sadzie ojca koleżanki. Zarobki były prawie żadne, ale dzień w dzień wstawałam o 6, bo było miło. Rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy i robiłyśmy kanapki w przerwie. Oprócz pięknej opalenizny, która utrzymywała się przez kilka miesięcy, wyniosłam z tego doświadczenia świadomość, że tak pracować nie chcę.

Nigdy jakoś szczególnie za nimi nie przepadałam, do tej pory nie wiem co kierowało mną, gdy szukając pracy założyłam konto na portalu dla niań. Po jakimś czasie okazało się, że w mojej miejscowości pewna rodzina, opiekunki potrzebuje dorywczo. Dwa dni w tygodniu odpowiadało mi idealnie. Trójka dzieci. Trójka chłopców. Pierwszą rozmowę pamiętam do dziś. Kiedy zaraz po niej pod domem wysiadłam z samochodu Mama pomyślała, że wydarzyło się jakieś nieszczęście. Taką miałam minę. "Nie dam rady. Trójka dzieci i ogromne oczko wodne. Przecież one mi się potopią." Gdy zadzwoniłam do mamy dzieciaków bardzo jej zależało abym to właśnie ja jej pomogła. Później dowiedziałam się, że zaimponowałam jej odpowiedzialnością, gdy odmówiłam podjęcia się tej pracy, z obawy, że coś się stanie dzieciom.

Wytrzymałam prawie dwa lata, podobno i tak najdłużej! To nie była lekka praca. Miałam zajmować się tylko najmłodszym dzieckiem, a pod moją opieką na kilka godzin zostawało też jego rodzeństwo. Ich mama często była w domu i pomagała mi ich ogarnąć, ale nie mogliśmy jej przeszkadzać kiedy pracowała w biurze. Spróbujcie wytłumaczyć dwulatkowi, że nie może pójść do mamy, kiedy doskonale wie, że mama w domu jest. Dwoiłam się i troiłam, wymyślałam przeróżne historie, zamieniałam się w smoka, przebierałam za rycerza, udawałam odgłosy resoraków, prowadząc je po podłodze i przemierzając hol na czworakach.

Co z tego wyniosłam? Cierpliwość, bo trzeba ją zachować kiedy obce dziecko pluje Ci w twarz zupką, a nie możesz liczyć na zwrócenie uwagi przez rodziców, bo ich dzieci są najdoskonalsze, to Ty nie masz doświadczenia. Z pewnością rozwinęła się moja kreatywność - w wymyślaniu historii o samochodzikach jestem mistrzem! Ale przede wszystkim wspomnieniem wróciłam do własnego dzieciństwa, doceniając to, że zostałyśmy z siostrą wychowane przez rodziców. Nie miałyśmy niani, sporadycznie zostawałyśmy pod obieką babć. Rodzice zawsze mieli dla nas czas i to właśnie my, a nie kariera były w ich życiu najważniejsze. Zmęczona opieką nad cudzymi dziećmi, powiedziałam, że już nigdy więcej się żadnym nie zaopiekuję. Co więcej, własnego nie chcę, bo po co mi dziecko, skoro w dzisiejszych czasach nie będę miała dla niego czasu i będę je podrzucać niańkom?

Po wyprowadzce do Lublina odezwała się do mnie dziewczyna mieszkająca na tym samym osiedlu. Potrzebowała dorywczej pomocy przy swoim synku. Chłopczyk miał dwa latka i był przeuroczy. Rodzice od razu uprzedzili mnie, że to małe chodzące adhd, mające swoje humorki. Uwielbiałam się z nim bawić i zabierałam go na spacery. Ta relacja osłodziła mi spojrzenie na dzieci i sprawiła, że zrozumiałam, że nie popełniłam błędu poprzednim razem. Uważałam, że to ja nie potrafiłam złapać kontaktu z dziećmi, którymi się zajmowałam. Była to jednak kwestia wychowania i zwyczajów panujących w domu. Zrozumiałam, że jeżeli ogarnęłam trójkę dzieci wchodzących na drzewa i próbujące pływać w oczku, to wychowanie jednego własnego, byłoby pestką!

Po kilku miesiącach dostałam telefon z firmy dla której obecnie pracuję. Praca w klinice codziennie uczy mnie cierpliwości, zwiększa moją kreatywność i wytrzymałość. Przechodziłam już chwile załamania i momenty, gdy myślałam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Przeczytacie o tym między innymi tutaj: Biedni bogacze, bogaci biedni i w bardzo osobistym wpisie Pokochaj swoją pracę, zanim ją zmienisz. Ciągle uczy mnie nowych rzeczy i wystawia na próby. Co mi pomaga? Postanowienie, że bez względu na wszystko się nie poddam.

Nie ważne na jakim stanowisku pracujesz, ważne jakie masz podejście do swojej pracy. Jeśli zaangażujesz się całym sobą w to co robisz, bez względu na słabe wynagrodzenie, czy ciągłe uwagi przełożonych, zaczniesz czerpać z tego satysfakcję. A to zaprowadzić Cię może prosto do sukcesu. Kiedy przestałam się denerwować na rzeczy na które nie mam wpływu, zaczęłam myśleć o tym co jestem w stanie zmienić. Zaczęłam także czerpać korzyści z własnych doświadczeń. Zrozumiałam, że każde zajęcie jakiego się podjęłam niosło ze sobą naukę. Może nie widać tego od razu, ale po kilku latach dostrzegasz, która praca sprawiła, że stałeś się bardziej otwarty, a która pomogła Ci zwiększyć kreatywność. Nigdy nie będziesz miał wpływu na wszystko, masz za to ogromny wpływ na siebie i właśnie od tego należy zacząć. Na myśl o ciągłych wymaganiach, rósł we mnie bunt. Razem ze wzrostem obowiązków powininny wzrastać cyferki na koncie. Nie w Polsce, kochani. Tutaj postawić trzeba przede wszystkim na siebie, co też czynię. Ale o tym w kolejnych wpisach.


"Jeśli możesz kłaść się spać każdej nocy ze świadomością, że w ciągu dnia dałeś z siebie wszystko - SUKCES CIĘ ZNAJDZIE." 
Russel L. Mason



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Brakuje Żyrafy , Blogger